"Biały Pele" upokorzył graczy AC Milan

Strona www: www.eurosport.pl

W rewanżowym spotkaniu 1/8 finału Ligi Mistrzów Manchester United rozbił na Old Trafford włoski AC Milan, wygrywając aż 4:0. Bohaterem meczu był Wayne Rooney, który wbił gościom pierwsze dwie bramki. W pierwszym meczu, rozegranym na San Siro, podopieczni Alexa Fergusona również byli górą (3:2).

Początek środowego meczu należał do gospodarzy. Oglądając pierwsze 45 minut można było odnieść wrażenie, że to Manchester United potrzebuje zwycięstwa do awansu. Podopieczni Alexa Fergusona od pierwszego gwizdka sędziego Massimo Busacci narzucili bardzo mocne tempo. Krótkie krycie i szybkie rozgrywanie piłki dały efekt w postaci kilku sytuacji bramkowych już w pierwszych dziesięciu minutach.

W 12. minucie znów błysnął nieziemską formą Wayne Rooney. "Shrek" wykorzystał dośrodkowanie Gary'ego Nevilla z prawej strony boiska i uderzeniem głową z 11 metrów pokonał Christiana Abbiatiego. Tym strzałem Rooney udowodnił, że nazywanie go "białym Pele" (pseudonim nadany przez kibiców MU) z pewnością nie jest przesadą. - On ma niewiarygodny talent. Aktualnie to bez wątpienia jeden z najlepszych zawodników na świecie - wychwalał Rooneya David Beckham.

Mimo utraty bramki, gra piłkarzy Milanu niemal w ogóle się nie zmieniła. Długie wymiany piłek na własnej połowie i dość powolne tempo rozgrywania akcji nie były w stanie zagrozić gospodarzom, którzy mieli zamiaru ograniczać się wyłącznie do obrony. Na tle gości, "Czerwone Diabły" imponowały dynamiką, wybieganiem i ogromną dyscypliną taktyczną. Gdyby w 45. minucie meczu Darren Fletcher lepiej przymierzył z dystansu, gospodarze zeszliby do szatni z dwubramkowym prowadzeniem

Jak się jednak okazało zgromadzeni na Old Trafford kibice nie musieli długo czekać na kolejną bramkę. Już pierwsza akcja "Czerwonych Diabłów" w drugiej połowie pozwoliła im podwyższyć. Tym razem lewą stroną uciekł obrońcom Nani. Portugalczyk w pełnym biegu dograł następnie piłkę do stojącego na środku Ronneya, a ten, będąc w sytuacji sam na sam z bramkarzem, pokonał go technicznym strzałem. To jednak nie był jeszcze koniec.

Zaledwie 13 minut później wspaniałym prostopadłym podaniem Pauls Scholes obsłużył Parka Ji Sunga. Koreańczyk wbiegł w pole karne, podholował piłkę o kilka kolejnych metrów, po czym oddał strzał po ziemi w długi róg. Abbiati nie miał najmniejszych szans na skuteczną interwencję.

W wielkim błędzie byli wszyscy Ci, którzy spodziewali się, że gracze AC Milan postawią wszystko na jedną kartę i ruszą w końcu do przodu. Poza niebezpiecznym strzałem Huntelaara z 54. minuty oraz efektownym uderzeniem z powietrza Beckhama z 74., włoska ekipa praktycznie nie miała nic do powiedzenia. To Man. United w dalszym ciągu przeważał, stwarzając sobie kolejne sytuacje pod bramką przyjezdnych.

Na trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry gości dobił Darren Fletcher. Szkot wspaniale urwał się obrońcom Milanu, dochodząc do dośrodkowania Naniego. Następnie z najbliższej odległości pokonał Abbiatiego strzelając po długim rogu w sytuacji "sam na sam". Pogrom stał się faktem. Na pochwałę zasługuje znakomita postawa kibiców zgromadzonych w "Teatrze Marzeń", którzy owacjami na stojąco przywitali Davida Beckhama. Anglik nie pozostał dłużny. - To rozczarowujący wieczór dla nas, ale wrócić tu, to coś niesamowitego. Dziękuję fanom ManU za ciepłe przyjęcie - powiedział po meczu Becks, dla którego był to pierwszy występ na Old Trafford od siedmiu lat.

Źródło: eurosport.pl


ostatnia aktualizacja: 2010-03-11
Komentarze

Studencka Marka

odpowiedz na wszystkie pytania



W ciągu ostatnich 30 dni zagłosowano (przeliczam) razy w naszych ankietach
Polityka Prywatności